Diabeł na sprzedaż
Teologowie Średniowiecza skłonni byli twierdzić, że kobieta jest narzędziem diabła. W ostatnich latach w amerykańskim kinie pojawiły się utwory mówiące o tym, że narzędziem diabła może być także dziecko. Ekranowe dzieci szatana wywołały zrozumiałe zainteresowanie i podniecenie. Już o „Rosemary's Baby" Polańskiego mówiło się bardzo dużo, a zrealizowany w 1974 „Egzorcysta" Friedkina stał się sensacją sezonu. Wokół filmu urosła legenda, na rzecz której działał zarówno temat jak i drastyczność jego potraktowania. Kiedy urocza i milutka Linda Blair, opętana przez demona, deflorowała się krucyfiksem czy przekształcała w odrażającego potwora, bardziej wrażliwe panie podobno omdlewały na widowni. Nic dziwnego, że „Egzorcysta" pobił wszelkie rekordy frekwencji. Diabeł pracował dla reżysera nie tylko na ekranie, ale i pod kasą.
Sukces „Egzorcysty” zachęcał do dalszej eksploatacji tematu. W dwa lata później pojawił się „Omen". Twórcy filmu, reżyser Richard Donner i scenarzysta David Seltzer (również autor książki o tym samym tytule) w ramach eskalacji zadziwiania i szokowania widza sięgnęli do Objawienia św. Jana. Postanowili urodzić dawno oczekiwanego i przepowiadanego w Apokalipsie Antychrysta. Mały Antychryst ma na imię Damien i jest rozkosznym, anielsko uśmiechającym się chłopczykiem, który tylko bardzo rzadko zachowuje się nienaturalnie. Wokół Damiena mnożą się enigmatyczne znaki i tajemnicze zgony, od czasu do czasu pojawia się czarny brytan, a demoniczna guwernantka potęguje atmosferę lęku i niepokoju. Próby wyjaśnienia pochodzenia Damiena, które podejmuje jego ojczym, ambasador amerykański w Londynie, uruchamiają cały łańcuch sensacyjnych wydarzeń, rozgrywających się na cmentarzach, w jaskiniach, szpitalach i kościołach. Zakończenie, pełne zresztą przekory, zwieńczone zostaje cytatem z Apokalipsy. Pozwoliło to na reklamowanie filmu sloganem: „Pamiętaj, że z każdym dniem jesteś bliżej końca świata".
Warstwa okultystyczna w „Omenie" jest typowym opakowaniem reklamowym. Jeśli skłania do rozważań, to raczej o roli demona w handlu niż w sztuce. Po rozwinięciu opakowania nie czujemy się jednak rozczarowani. Poza całą naiwną symboliką i metaforyką, film zrealizowany jest bardzo sprawnie, a miejscami wręcz znakomicie. Gra ze strachem prowadzona jest przez Donnera według najlepszych reguł. Umiejętne budowanie nastroju zagrożenia, stopniowanie niepokoju i napięcia, różnorodność efektów, zapewniają sporo satysfakcji każdemu, kto lubi się bać w kinie. Sytuację doskonale oddaje powiedzenie pani du Deffant, znanej przyjaciółki d'Alemberta i Diderota, która zapytana, czy wierzy w duchy, odpowiedziała: „Nie, ale się ich boję".
Dobrze się stało, że „Omen" wszedł na nasze ekrany. Rozbija skutecznie mit, jakim obrosły u nas filmy „diabelskie". Po obejrzeniu wybitnego reprezentanta tego gatunku okazało się, że nie taki diabeł straszny, jak o nim opowiadano. Po prostu film „mądrym dla memoriału, idiotom dla nauki, politykom dla praktyki, melancholikom dla rozrywki", jakby to może skomentował autor „Nowych Aten" zacny ksiądz Benedykt Chmielowski.
Jerzy Schönborn
Do czytania
- Recepcja filmu a światopogląd FILM: 2/1978, strona 3
- Diabeł na sprzedaż FILM: 2/1978, strona 8
- Kurczaki FILM: 2/1978, strona 9
- Przesuń się kochanie FILM: 2/1978, strona 19
Pozostałe strony
-
strona 1 wydanie: 2/1978
-
strona 2 wydanie: 2/1978
-
strona 3 wydanie: 2/1978
-
strona 4 wydanie: 2/1978
-
strona 5 wydanie: 2/1978
-
strona 6 wydanie: 2/1978
-
strona 7 wydanie: 2/1978
-
strona 8 wydanie: 2/1978
-
strona 9 wydanie: 2/1978
-
strona 10 wydanie: 2/1978
-
strona 11 wydanie: 2/1978
-
strona 12 wydanie: 2/1978
-
strona 13 wydanie: 2/1978
-
strona 14 wydanie: 2/1978
-
strona 15 wydanie: 2/1978
-
strona 16 wydanie: 2/1978
-
strona 17 wydanie: 2/1978
-
strona 18 wydanie: 2/1978
-
strona 19 wydanie: 2/1978
-
strona 20 wydanie: 2/1978
-
strona 21 wydanie: 2/1978
-
strona 22 wydanie: 2/1978
-
strona 23 wydanie: 2/1978
-
strona 24 wydanie: 2/1978