Zapiski pół żartem, pół serio
Tomik, o którym piszę, zdążył już zniknąć z półek księgarskich - nie tylko dlatego, że Bruno O'Ya należy do postaci znanych i lubianych; także dlatego, że czytelnicy, rozglądający się za lekturą traktującą o kinie niezobowiązująco a ciekawie, nie są przez naszych edytorów rozpieszczani. I oto przykład na miarę precedensu: tak poważna oficyna jak wrocławskie „Ossolineum” nie zawahała się przed realizacją przedsięwzięcia z pewnością nie należącego do literatury naukowej - za to jej chwała. Zapiski O'Yi są zatytułowane „Przepraszam, czy pan jest aktorem?”. Na okładce czytamy: „Dlaczego napisałem tę książkę? Ano z dwóch powodów. Po pierwsze, bo napisałem, po drugie... Kiedy miałem jeszcze tylko 160 cm wzrostu, gdy o aktorstwie jeszcze nie myślałem, już coś o sobie, ot, gdzieś na marginesach, notowałem. Później dziennik towarzyszył mi wszędzie”.
Lekturę zapisków proponuję rozpocząć od końca. Nie z przekory, lecz by lepiej poznać autora. Umożliwia to kapitalna kolekcja zdjęć z albumu rodzinnego, dokumentująca kolejne etapy kariery życiowej O'Yi - od czasów uczniowskich w Westholmie aż po ostatnią rolę w słowackim serialu - z bakami i wąsami równie imponującymi jak wzrost. Kolekcja objawiająca poczucie humoru i osobowość autora, zbliżająca korzystnie do poglądu - rekomendacji, jaką zamieszcza, również w części końcowej tomiku, Andrzej Waligórski, wrocławski przyjaciel i współtwórca estradowych sukcesów O'Yi. Trudno powstrzymać się przed przytoczeniem fragmentu tej opinii: „Bruno zna z grubsza osiem języków, którymi posługuje się chętnie i szybko, nieraz wszystkimi naraz. Jego polski przypominał początkowo język staro-cerkiewno-słowiański, obecnie zaś upodobnił się do serbo-chorwackiego, gdyż Bruno przez rok siedział w Słowacji, gdzie występował jako Amerykanin. Bruna nie można nie lubić, więc lubię Go od wielu lat, czego i Państwu życzę”.
Proszę nie sądzić, że ta rekomendacja tak przemożnie podziałała na niżej podpisanego, iż tylko w oparciu o nią gotów byłby wstąpić do Klubu Przyjaciół O’Yi. Nastąpiło to już po lekturze zapisków i obejrzeniu zdjęć, które dodały mi wiele do wiedzy wcześniejszej. Czerpanej z ekranu (niezapomniane wrażenie, jakie wywarł ten aktor w litewskim westernie „Nikt nie chciał umierać”) i z estrady (pamiętam jego występy z „Niebiesko-Czarnymi”). Sądzę, że nie sposób czytać tej książki w oderwaniu od wizji wyniesionej z kina za sprawą „Wilczych ech” i „Potopu” - zresztą klucz ten okazuje się wyjątkowo w tym przypadku stosowny.
Zawiedzie się bowiem ten, kto szukać będzie w tomiku zwierzeń O’Yi zasadniczych kwestii warsztatowych, uwag na temat aktorskiego zawodu i posłania. Rozczaruje się także i ten, kto spróbuje wypatrywać autobiograficznego wątku dotyczącego kariery filmowej. Owszem, Bruno O'Ya pisze sporo o różnych doświadczeniach z planu filmowego, zawsze jednak w tonie anegdotycznym. A więc jak przyszło mu zagrać asa obcego wywiadu na stadionie sportowym na Łużnikach, wypełnionym zwykłą widownią; jak fatalnie zapisała się w jego pamięci pierwsza scena miłosna, kręcona na rozkołysanym Morzu Północnym, czy też jak skruszono mu gipsowy pancerz podczas bójki na planie „Wilczych ech”. W ogóle z zapisków aktora nie wynika, że film jest dlań najważniejszą ze sztuk i jedyną życiową pasją. Czy to jednak źle?
„Przepraszam, czy pan jest aktorem?” jest książką innego typu niż te, do których przyzwyczaiła nas „wysoka” tradycja książek o aktorach bądź pisanych przez aktorów. Jest to po prostu atrakcyjne „czytadło”, pełne doskonale zaobserwowanych sytuacji i anegdot, objawiające nie tylko poczucie humoru i temperament autora - ale również autentyczny dar pióra, dziennikarską spostrzegawczość i bystrość reakcji. Myślę, że trzeba widzieć przede wszystkim te walory tomiku O'Yi, indywidualności niespokojnej i wielostronnie utalentowanej, jak widać choćby z jego książki. Być może nie odkrywa ona na nowo ról filmowych popularnego aktora, przynosi za to spotkanie z ciekawym człowiekiem, który zyskuje sympatię, a z czasem podbija swą osobowością. To nieczęste, a tak istotne.
Wojciech Wierzewski
Do czytania
- Lis w pszenicy FILM: 3/1978, strona 7
- Zapiski pół żartem, pół serio FILM: 3/1978, strona 14
- Rysownik Fellini FILM: 3/1978, strona 15
Pozostałe strony
- strona 1 wydanie: 3/1978
- strona 2 wydanie: 3/1978
- strona 3 wydanie: 3/1978
- strona 4 wydanie: 3/1978
- strona 5 wydanie: 3/1978
- strona 6 wydanie: 3/1978
- strona 7 wydanie: 3/1978
- strona 8 wydanie: 3/1978
- strona 9 wydanie: 3/1978
- strona 10 wydanie: 3/1978
- strona 11 wydanie: 3/1978
- strona 12 wydanie: 3/1978
- strona 13 wydanie: 3/1978
- strona 14 wydanie: 3/1978
- strona 15 wydanie: 3/1978
- strona 16 wydanie: 3/1978
- strona 17 wydanie: 3/1978
- strona 18 wydanie: 3/1978
- strona 19 wydanie: 3/1978
- strona 20 wydanie: 3/1978
- strona 21 wydanie: 3/1978
- strona 22 wydanie: 3/1978
- strona 23 wydanie: 3/1978
- strona 24 wydanie: 3/1978