Z obrotem księżyca
Pisali o niej poeci, filozofowie, święci mężowie. Jest wszechobecna w sztuce i w kinie, tajemnicza i oczywista. Piękna i brzydka, mądra i głupia, radosna i smutna, potrzebna i zbędna, dobra i zła.
Rok 1975 został obwołany rokiem kobiet, choć w kinematografii — jak się zdaje — upływa pod znakiem science-fiction. Filmowcy uczczą jednak i kobiety. Zapowiedziane są już specjalne imprezy — przeglądy filmów i manifestacje, należy sądzić, że pojawią się liczniejsze niż zwykle publikacje o kinie kobiet i kobietach w kinie.
Z POŻÓŁKŁYCH KART
Jej obraz kształtowały wieki i pokolenia. Przytoczę wybór przysłów, sentencji i aforyzmów; wszystkie one pochodzą z kręgu pozaeuropejskiego, ale przeniknęły do naszej kultury. Odtwarzają lokalną sytuację, także kształtują i utrwalają wyobrażenie o kobiecie, są nawet uniwersalnym elementem ludzkiej podświadomości. Tłumaczą więc pobudki „ruchu wyzwolenia kobiet” (Women’s Lib) jako reakcję na kulturową spuściznę.
★
EGIPT — Jeśli kobieta, której mąż jest daleko, „piękna jestem” powtarza ci co dzień bez świadków, to sidła zastawia. Występek ten na śmierć zasługuje.
(Ani, XII wiek p.n.e.)
★
ETIOPIA — Kto kocha kobiety, wpada w ogień piekielny. Spowiadaj się u kapłana, miłości szukaj u rajfurki.
(przysłowia ludowe)
★
AFRYKA ŚRODKOWA — Świat kobiety zamknięty jest w jej brzuchu. Siła kobiety — w jej języku.
(przysłowia Murzynów hausańskich)
★
PALESTYNA — Rabbi Zerah zapytał: „co znaczy «lepiej jest podziwiać oczyma niż duszę oddać»?”. Odpowiedział Resz Lakisz: „lepszy jest widok kobiety niż ta rzecz sama w sobie”.
(Talmud, Joma, 74b)
★
PERSJA — Kobieta — to połówki dwie pszennego placka: Jedna twoja, a drugą zje inny znienacka.
(Maktabi z Szyrazu, XV w.)
★
TURCJA — Przypatrywanie się pięknej kobiecie jest uczynkiem pobożnym. Nie wierz bejom i kobietom, nie opieraj się o płynącą wodę.
(przysłowia osmańskie)
★
ARMENIA — Nie wierz wiadomościom pochodzącym od dziecka, głupiego, niewiasty i pijanego. Z czterdziestu słów kobiety zapamiętaj jedno.
(przysłowia ludowe)
★
GRUZJA — Nie ma ani jednej takiej kobiety, która by chociaż we śnie nie zdradziła swojego małżonka. Rozum dziewięciu kobiet zmieści się w jednej skorupce od orzecha i jeszcze wolne miejsce pozostanie. Łatwiej powstrzymasz deszcz niż kobietę, która pragnie mężczyzny.
(przysłowia ludowe)
★
MONGOLIA — Nie lekceważ męża i nie próbuj czerpać morza. W najwyższym stopniu głupi chwali swoją żonę; w średnim stopniu głupi — sam siebie; najmniej głupi — swego konia. Nie powtarzaj sekretów swojej żonie.
(sentencje mongolskie i kałmuckie)
★
INDIE — Co w sercu, to nie na języku, Co na języku, to nie w mowie, Co w mowie, to nie w uczynku. Przedziwne są sprawy kobiet!
(Panczatantra)
★
INDONEZJA — Kto stracił żonę, może ją sobie znaleźć, kto stracił rozwagę, ten przepadł.
(przysłowie malajskie)
★
CHINY — Mądry mężczyzna potrafi zbudować miasto, mądra kobieta jest zdolna doprowadzić je do upadku.
(sentencja starochińska)
★
WIETNAM — Płocha kobieta zmienia się po śmierci w zjawę, kobietę poważną zanosi się na cmentarz.
(przysłowie ludowe)
★
JAPONIA — Ktoś kiedyś powiedział: piękna kobieta jest jak żywa korona drzewa. To, co się rano widziało w rozkwicie, musi się wieczorem zamienić w suchą gałąź.
(aforyzm Ihara Szaikaku)
★
Przytoczone sentencje, pochodzące z odległych lądów i głębin czasów, wybrałem jednostronnie; może niektóre z nich przywołają półuśmiech czytelnika. Proszę zwrócić uwagę, że prawie wszystkie te „prawdy” można odnaleźć w zmienionej formie bądź w polskich przysłowiach, bądź w zapisach literackich. Również — co ma bliższy związek ze sprawą — filmy, które przeszły przez nasze ekrany, mają niekiedy elementy tego widzenia świata. Women's Lib to próba rewizji tak utrwalonego portretu kobiety.
EKRAN I ŻYCIE
Amerykańska reżyserka Shirley Clarke, autorka między innymi takich filmów jak „Łącznik” (1960), „Zimny świat” (1963), dokumentu „Robert Frost” i studium o Murzynie „Portret Jasona” (1967) poczyniła następujące wyznanie: „Porzucam medium kina. Nie mam możliwości robienia filmów dalej. Żaden producent nie chce przyjąć moich scenariuszy w proponowanej formie”. Clarke zamieniła więc ekran duży na mały, zainteresowała się także techniką video.
Odmiennie ocenia sytuację krytyk Anthony Slide, którego zdenerwowały liczne protesty reformatorek kina. W amerykańskim czasopiśmie „Films in Review” tak kończy rozważania o kobietach-reżyserach: „Dyskryminacja kobiet w przemyśle filmowym? Nonsens! Zawsze było, jest i będzie miejsce dla kobiet po obu stronach kamery”.
Z okazji paryskiego festiwalu „Women’s Cinema” w ubiegłym roku dokonano żmudnego obliczenia: około dziesięć procent produkcji kinowej sygnują kobiety. Na ten wskaźnik tytułowy złożyły się przede wszystkim pozycje krótkometrażowe. Bieżący repertuar w Polsce zawiera około dwóch procent filmów fabularnych zrealizowanych przez kobiety, co odpowiada przeciętnej w Europie i USA..
Wbrew rozpowszechnionemu przekonaniu kobieta za kamerą to nie jest sprawa dopiero ostatnich lat. Już w roku 1896, w kilka miesięcy po historycznej projekcji braci Lumière, pojawił się pierwszy w dziejach kinematografii filmik zrealizowany przez kobietę. Była to „Kapuściana wróżka”, a autorka Alice Guy liczyła sobie 19 lat. Zrealizowała jeszcze kilkanaście filmików we Francji, wyszła za mąż za pana Blanche i w roku 1911 wyjechała z nim do Stanów Zjednoczonych, gdzie nadal (i z powodzeniem) pracowała jako reżyserka, specjalizując się w filmach typu salonowego i przygodowego. Złożyła wtedy znamienne oświadczenie w sprawie kobiet; dziś te słowa mogą wydawać się naiwne i kokieteryjne, są jednak w stylu tamtej epoki:
„Nie mogę wyjść ze zdumienia, że kobiety nie chcą ulec czarowi tej wspaniałej okazji, którą oferuje im kino. Pozwala ono bowiem, gdy obierze się zawód reżyserki fotodram, wstąpić na drogę sławy i majątku. Ze wszystkich sztuk ta właśnie daje kobietom najnaturalniejszą sposobność zrobienia użytku ze swego talentu, który — bardziej niż u mężczyzn — predysponowany jest dla kina, a właściwie wiąże się z nim nieodzownie”.
„Czarowi tej wspaniałej okazji” ulegały liczne kobiety, ale „wstąpić na drogę sławy i majątku” mogły tylko wybrane. Mimo różnych przeciwności losu kino kobiet ma jednak swoją klasykę i teraźniejszość.
Amerykanka Dorothy Arzner urodziła się w roku 1900, zajmowała się najpierw dziennikarstwem, potem była montażystką. Debiutowała mając 27 lat filmem „Moda dla kobiet”, a jej ostatni to „Taniec, dziewczyna, taniec” (1940). Ida Lupino znana jest przede wszystkim z dwóch filmów, z „Bigamisty” i „Nie poszukiwanego”. Z tego ostatniego Truffaut wziął cytaty do „Nocy amerykańskiej”. Maya Deren uważana jest za „matkę undergroundu”, zaś wspominana już Shirley Clarke, choć jeszcze w pełni sił twórczych, należy — niestety — bardziej do ,klasyki” niż teraźniejszości.
W Europie pierwsze miejsce zajmuje Francuzka Germaine Dulac (1882—1942), początkowo dziennikarka i krytyk teatralny, a od roku 1915 reżyser filmowy. Związała się z ruchami awangardowymi, jej zasługą jest stworzenie kierunku zwanego impresjonizmem filmowym. Styl Dulac cechuje „muzykalność” obrazów, wrażliwość w oddawaniu klimatu opowiadania i rysunku psychologicznego, wreszcie charakterystyczne zamglenia i deformacje. Najbardziej znany film to „Uśmiechnięta pani Beudet” (1923), będący „kobiecą” repliką powieści „Pani Bovary”. W twórczości tej realizatorki zainteresuje nas jeszcze co innego; w dwóch filmach z wczesnego okresu, a mianowicie w „W huraganie życia” i „Venus Vietrix” główne role grała aktorka polskiego pochodzenia — Stasia Napierkowska, zaś „Płyta 927” jest obrazową wariacją muzyki Szopena.
Do czołówki natomiast należą reżyserki radzieckie — Estera Szub, znakomita dokumentalistka oraz Olga Preobrażenska, początkowo aktorka i reżyserka teatralna, potem realizatorka filmów dla dzieci. Jej największym osiągnięciem są „Baby riazańskie” (1927), dramat osnuty na motywach ludowo-obyczajowych. Przeniosła też na ekran „Cichy Don” Szołochowa, ale nie powtórzyła sukcesu.
Kino dnia dzisiejszego ma coraz liczniejszą żeńską reprezentację. Barw krajów socjalistycznych bronią liczne reżyserki radzieckie, przede wszystkim zaś Larysa Szepitko, Věra Chytilová i jej koleżanki z Czechosłowacji, Márta Mészáros z Węgier, Bułgarka Binka Żelazkowa, Rumunka Elisabeta Bostan. I Polki: Helena Amiradżibi, Halina Bielińska, Wanda Jakubowska, Maria Kaniewska, Ewa Petelska, Anna Sokołowska, ostatnio Ewa Kruk — a przecież także i dokumentalistki, autorki filmów oświatowych i animowanych, zasobniejsze niekiedy w sukcesy niż ich koleżanki z „fabuły”.
Kino zachodnie: Szwedka Mai Zetterling, Włoszki Lina Wertmüller i Liliana Cavani. We Francji postacią nr 1 jest Agnès Varda, ale także Nelly Kaplan i Nadine Trintignant. Listę można znacznie wydłużyć, choćby jeszcze Francuzki: Yannick Bellon, Marguerite Duras, Anna Karina, Annie Tregot, Rachel Weinberg i inne.
Jeśli już wprowadziliśmy rozróżnienie na „kino kobiet” i „kino mężczyzn”, to pierwsze stanowi wciąż drugi nurt kinematografii. Aktorka, ale także aktywna bojowniczka Women’s Lib — Jane Fonda dopatruje się rozwiązania problemu w tym, „by kobieta była producentem, reżyserem, operatorem i scenarzystą”. Bowiem „mężczyźni zatrzymują się na pewnym progu, w najlepszym razie zajmują tylko neutralną pozycję”.
Bardziej egzaltowana jest wypowiedź Nelly Kaplan: „Ależ na Boga, filmy robione przez kobiety powinny być takie, żeby zaciekawiły cały świat, ba, żeby go poruszyły. Chodzi o to, by nie opowiadać historii „męskich” lub „damskich”, tylko po prostu spontanicznie opowiadać. W ten sposób zobojętnimy truciznę przesycającą kino — mizoginizm. Nasze szaleństwo to nie chcieć więcej niż można, lecz móc to, co się chce. Poetki — do lutni! Czarownice — do mioteł! Do dzieła, które jest i męskie, i kobiece, słodkie i gorzkie, ale gwałtowne! Jest w nas genialność (stwierdziłam to), choć jeszcze nie wydobyta”.
Wytwornie nowoczesna pierwsza dama kina francuskiego Jeanne Moreau, chętnie fotografująca się z papierosem, mówi najbardziej oględnie: „Jest świat kobiet i świat mężczyzn. A raczej jeden świat, który dzielimy, choć często nie zdajemy sobie sprawy, że zajmujemy w nim inne miejsce. Różnimy się od mężczyzn nie tylko predyspozycjami i zainteresowaniami, lecz także fizjologią, która inaczej rytmizuje nasze życie i kształtuje sposób odczuwania. Mam na myśli to, że jesteśmy poddane rytmom powtarzającym obroty księżyca i jego kwadry. Także to, że od wieków wyznaczono nam określone miejsce w społeczeństwie, co wielu z nas może już nie zadowalać”.
DYLEMATY
Sytuacja zawodowa kobiet, estetyczna odrębność ich filmów i feministycznie podjęty obraz świata — to podstawowe sprawy kobiecego kina.
Jakby za ironią losu, gdy Women’s Lib objął także kinematografię, pogorszyła się zawodowa sytuacja kobiet w kinie. Od kilku lat przeważają filmy o zmniejszonej ilości ról kobiecych, często drugoplanowych, nawet epizodycznych. Nie tylko naruszyło to artystyczny status aktorki, lecz wręcz zagroziło jej bytowi materialnemu. Tylko kino pornograficzne otworzyło szeroko swoje podwoje... Pewną rekompensatą są obrazy w stylu „retro”, eksponujące postacie kobiece — i oferty telewizji.
Przewaga męskich nazwisk w czołówkach wynika bardziej z przyczyn społeczno-historycznych niż programowego antyfeminizmu. Hasła głoszone przez ruch wyzwolenia kobiet nie są powszechnie akceptowane, gdyż naruszają status życiowy kobiety, dezorganizują porządek domowy i rodzinny, względnie proponują zbyt skrajny model. Ten czynnik ma nadal duży wpływ na wybór zawodu. Z drugiej strony dopiero od niedawna kobiety zyskały realną szansę nabywania dowolnych kwalifikacji; kinematografia notuje już zmiany proporcji składu osobowego: nie tylko jest coraz więcej kobiet reżyserów, ale także scenarzystek, operatorów, scenografów, charakteryzatorek itp. Z czasem dysproporcje będą się znosić, choć nie należy wykluczać zahamowań tego procesu.
Postulaty Women’s Lib mają często charakter demagogiczny i fałszywie ambicjonalny. Zapomina się, że kobieta, rozumiana jako przedmiot i podmiot kina, odegrała ogromną rolę w rozwoju kinematografii, choć nie znalazło to odbicia w czołówkach. Pozycje wielkich gwiazd dawnego kina — Sary Bernhardt, Asty Nielsen, Grety Garbo, Marleny Dietrich czy Rity Hayworth — powodowały, że to właśnie dla nich i pod ich wpływem czy wręcz wskutek ich wymagań pisano scenariusze i tworzono wizje ekranowe. W nowszych czasach Marina Vlady, Gina Lollobrigida, BB, Audrey Hepburn, Marilyn Monroe także zaważyły na kinie. Pisarka Virginia Woolf snuje domysł, że dzieła Szekspira napisała — lub była główną autorką — siostra wielkiego dramaturga... Natomiast faktem jest, bo przyznał się do tego Galsworthy, że „Saga rodu Forsytów” dużo zawdzięcza żonie pisarza. Gdyby ktoś napisał dzieje kultury rozpatrywane od tej strony, okazałoby się, że udział kobiet jest większy niż się przypuszcza, choć przeważnie zakulisowy i anonimowy. Bo to właśnie one tworzyły mecenat i atmosferę, bądź osobiście, bądź za pośrednictwem swoich wyeksponowanych mężów. One też, jako matki, żony, siostry, przyjaciółki, koleżanki i współpracowniczki miały swój cichy, ale ogromny wkład w rozwój sztuki.
Czy można mówić o specyfice sztuki kobiet? Tam, gdzie w grę wchodzą programowe założenia np. emancypacji lub wręcz publicystyki — są one wyraźnie stwierdzalne, choć bardziej w sensie formalnym niż estetycznym. Nie znając wcześniej płci autorów trudno na podstawie analizy tekstów wyodrębnić cechy męskie i żeńskie np. w pisarstwie Conan Doyle’a i Agaty Christie, gdy znów Conrad wydaje się bardzo „męski”, a Ibsen „kobiecy”. Filmy Larysy Szepitko („Znój”, „Samotna” oraz „Ty i ja”) jak również Márty Mészáros („Łączące uczucia”, „Swobodny oddech”) eksponują kobiety i ich sprawy, ale podobny sposób widzenia i czucia pojawia się także u Truffauta i Rohmera. Film rozumiany jako sztuka i jako czysta rozrywka anuluje te różnice; najwyraźniejsze są one „w środku”, tzn. w dziełach średniej klasy (np. pisarstwo Sagan lub filmy Nelly Kaplan). Można wtedy mówić o pewnych namiastkowych cechach kobiecej twórczości — szczególnej wrażliwości i analityczności, impresyjności, o innym klimacie uczuciowym.
Ale właściwy bój poszedł o co innego, o wizję świata. Kino kobiet mniej się przejęło rzeczywistym obrazem świata, czy jego obrazem w kinie robionym przez mężczyzn, lecz przede wszystkim tym wizerunkiem, który niosły przytoczone na wstępie aforyzmy i maksymy. Bo „kino mężczyzn” — bez względu jak go oceniać pod kątem haseł ruchu wyzwolenia — na swój sposób gloryfikowało kobietę. Tworzyło ułudne obrazy i mity, powtarzało pewne wzory, np. kobiety upadłej, ulicznej, frywolnej, fatalnej lub tajemniczej, damy salonowej lub „kobiety z ludu”, artystki, wampa, sex-bomby czy wreszcie tworzyło typy komediowe, melodramatyczne i tragiczne — zawsze jednak naddawało coś, co było ukrytą apoteozą, podświadomym kultem lub fascynacją. Kino kobiet zdetronizowało ten mit. Swoje bohaterki sprowadziło na ziemię, urealniło, ale też spospolitowało. Odebrało kobietom pewną aurę. Postacie męskie zostały najbardziej wysmagane, to prawda, lecz równocześnie do tego poziomu zrównano ich towarzyszki życia. W „Miłości i anarchii” Liny Wertmüller kobiety są poczciwe, tylko poczciwe. Agnes Varda oddaje inicjatywę w ręce swoich bohaterek, ich losami ilustruje swoje tezy, ale ten świat nie porywa, nawet nie zawsze przekonuje („Szczęście”, „Stworzenia”). Najlepszy jej film to „Cleo od 5 do 7”, lecz w gruncie rzeczy akcent padł na coś innego: jest to psychologiczny i egzystencjalny portret kobiety, czy bardziej, ludzkiej istoty stojącej przed bramą śmierci, bo właśnie motyw śmierci nadaje tu sens ostateczny. Anna Karina w „Żyć razem” doszła paradoksalnie do „męskich” konkluzji; bohaterka jej filmu jest postacią pozytywniejszą, gdyż mężczyzna uległ całkowitemu zeszmaceniu (i to można potraktować jako kobiecy punkt widzenia), natomiast myśl przewodnia sprowadza się do tego, że najsilniejszym imperatywem życiowym kobiety jest potrzeba miłości, domu, dziecka i „tradycyjnej” normalizacji (co od lat głosi „kino mężczyzn”).
W kinie światowym jest pewien dziwny wyjątek — to filmy radzieckie ostatnich lat. Jeśli uwzględnimy takie tytuły, jak np. „Monolog”, „Synowa”, „Myśl i serce”, „Córki — matki”, „Tak tu cicho o zmierzchu”, „Romanca o zakochanych” czy podobne pozycje — uderza pełnoprawność i naturalność postaci kobiecych. Nieważne kto filmy reżyserował, nie odgrywa też roli „męski” czy „kobiecy” punkt widzenia, gdyż kino to tworzone jest spontanicznie i bez kompleksu Women’s Lib, bez tamtej histerii. Bogata galeria kobiet potraktowanych realistycznie i plastycznie, nieraz dramatycznie lub z pewnym poczuciem humoru, ale zawsze przekonywająco i prawdziwie. Kobieta jest elementarnym składnikiem życia, choć indywidualnym.
Filmy te są „szare”. Sprecyzowałbym to przez porównanie — pozornie monotonne i nieefektowne jak muzyka Bacha. Ale gdy się wsłuchać w te „fugi”, odsłania się bogactwo wątków, tematów, spraw. Kto wie, czy tu właśnie nie skrystalizowało się coś, co gdzie indziej jest dopiero przeczuwane i szukane po omacku.
Kino kobiet — kobieta w życiu. Na pewno coś się radykalnie zmienia na świecie i może sami nie wiemy, czy jesteśmy na początku, w środku czy przy końcu tych przeobrażeń kulturowych, społecznych i politycznych. Ale cokolwiek dzieje się w życiu i w kinie, wieczna Ewa — i wtedy, gdy się uśmiecha, i wtedy, gdy się złości — pozostaje urodą i esencją życia, co nie tyle pojmujemy, ile intuicyjnie odczuwamy.
ALEKSANDER LEDÓCHOWSKI