Czwarty peryskop. O miłości braterskiej i żołnierskiej powinności

Z nazwiskiem reżysera Wiktora Ejsymonta spotykamy się na ekranie po raz drugi. Ale choć jest to dopiero drugie spotkanie — nazwisko to pamiętamy bardzo dobrze. Reż. Ejsymont jest bowiem autorem „Krążownika Warega", jednego z najlepszych radzieckich filmów o tematyce morskiej. Kto ten film widział — zapewne długo będzie pamiętał nie tylko jego treść, nie tylko nowelę filmową, lecz przede wszystkim z pietyzmem, ze zrozumieniem fotogeniki morza wykonane całe suity wizualne jego piękna. Ejsymont ma duszę poety, zakochanego w morzu.

Tę „diagnozę" potwierdza jego drugi film „Czwarty peryskop", którego najlepsze w znaczeniu formalnym partie, to właśnie „opisowa" strona dramatu, jaki przed oczyma widza rozwija się w emocjonujące wyobraźnię opowiadanie o wydarzeniach na morskich szlakach w przededniu wybuchu wojny radziecko-niemieckiej. Ponownie oglądamy na ekranie panoramę zmiennego morskiego krajobrazu, z którego Ejsymont przy pomocy operatora W. Rappaporta umie wydobyć różnorodną treść wzruszeń artystycznych. Okręty roztapiające się we mgle, która w filmach Ejsymonta jest niezbędnym „rekwizytem" umiejętnie wykorzystywanym, gra fal, a nawet tym razem... głębiny morskie!

W tę ciekawą oprawę artystyczną wprowadzono równie ciekawą treść nie pozbawioną mocnych akcentów emocjonalnych a nawet... sensacyjnych. Dowiadujemy się z niej, jak to jeszcze przed wybuchem wojny w podstępny, zdradziecki sposób dążyli Niemcy do osłabienia siły bojowej floty radzieckiej.

Jak zwykle w filmach radzieckich — sensacja i emocja służą sprawie ważniejszej. Są o tyle potrzebne, o ile splot zdarzeń „sam przez się" jest sensacyjny i emocjonujący. Ale nawet wielkie wydarzenia dotyczą również w taki czy inny sposób — losów jednostek. Otóż historia manewrów floty radzieckiej, zaatakowanej podstępnie przez niemiecką łódź podwodną, zawiera w sobie przeżycia jednostek marynarzy i ich losy. Zawiera przeżycia i wzajemny do siebie stosunek dwu marynarzy — braci Krajniewych. Łączyła ich głęboka miłość braterska, dzieliła — różnica temperamentów i odmienne poglądy na sposoby wykonywania żołnierskich obowiązków. Te różnice giną w chwili ataku na niemiecką łódź podwodną. Jest to najbardziej dramatyczny, najbardziej emocjonujący a jednocześnie najbardziej pedagogiczny moment. Na przykładzie tego epizodu można by przeprowadzić ciekawą dysertację, jak sensacja może służyć sprawie wychowania człowieka. Radziecki wychowawca i artysta stoi blisko życia — i jego elementów nie używa oderwanych formułek w swych poglądowych lekcjach o człowieku. Dlatego wychowanie w ZSRR podniesiono do godności sztuki, a sztuka bliska jest pedagogice społecznej. Te rozważania uzupełnić należy zapewnieniem, że obok wartości ideowych w pełni na pochwałę widza zasłużą wartości artystyczne i treść filmu. Zespół aktorski gra pod wytrawnym okiem reżysera, który ogarniając całość dzieła dba o troskliwe wykonanie szczegółów. Na uwagę zasługuje gra B. Blinowa i W. Czesnokowa w rolach braci Krajniewych. O zaletach fotografii — jak wyżej.

LUDOMIR RUBACH