Walory realizacji
Zacznijmy od truizmu, że nie mamy w Polsce tradycji filmowej i przedwojenne doświadczenia nie pozwoliły na stworzenie polskiego stylu twórczości filmowej. Z tego, dobrze znanego truizmu wyciągnąć możemy następujące wnioski: po pierwsze — do dziś dnia nie doceniamy roli rzemiosła w produkcji i nie zdajemy sobie sprawy z ogromu zagadnień, techniczno-produkcyjnych, jakle musi opanować reżyser, by stworzyć prawdziwe dzieło sztuki. Po drugie — ulegamy łatwo fałszywym złudzeniom, że wyobraźnia twórcza i fajerwerkowe wybuchy talentu mogą zastąpić rzetelne przygotowanie fachowe i długoletnią praktykę w zawodzie filmowym.
Te uwagi natury ogólnej nasuwają się nieodparcie, jako refleksja po obejrzeniu „Ulicy Granicznej". Oto film, którego wartość oparta jest na fundamentach doskonale go opanowania rzemiosła filmowego. W pewnym sensie film Forda jest utworem klasycznym, nie sili się bowiem na rewolucyjne eksperymenty formalne i nie imponuje widzowi błyskami nieoczekiwanych koncepcyj scenariuszowych czy realizatorskich. „Ulica Graniczna" jest prosta i czytelna. Nie ma w niej żadnych hermetycznie zamkniętych tajemnic, których by nie potrafił odcyfrować przeciętny widz, nie posiadający odpowiedniego estetycznego przygotowania. W tej prostocie czytelności tkwi zarówno siła przekonywająca filmu, jak i sprawdzian talentu jego twórcy.
Rytm „Ulicy Granicznej" i narastanie konfliktów, aż do heroicznego finału powstania w ghetcie warszawskim, świadczą o doskonałym opanowaniu repertuaru środków artystycznych. Montaż pierwszej części — raczej powolny, podkreśla beztroską (pozornie) atmosferę warszawskiego podwórka w 1939 roku. Wybuch wojny wprowadza nowe elementy kontrastujące z wrześniową idyllą. Obserwujemy, jak przeistacza się świat bohaterów filmu — dzieci, i jak zostaje wciągnięty w orbitę tragicznych zagadnień, przygniatających ponad miarę młode pokolenie. Aleksander Ford doskonale prowadzi wielowątkową akcję, nie gubi aktorów dramatu, przechodząc bez chropowatości z jednego środowiska do drugiego i stwarzając coraz to pełniejszy i coraz to głębszy obraz warszawskiej okupacyjnej rzeczywistości.
Dwa elementy istotne dla opowieści filmowej — bieg czasu i przemiany ludzkich charakterów, znalazły w „Ulicy Granicznej" właściwy wyraz. Film płynie gładko. To banalne określenie najlepiej charakteryzuje metodę twórczą reżysera. Widz z zainteresowaniem śledzi losy bohaterów, którzy na jego oczach przeżywają konflikty dramatyczne, błądzą i znajdują właściwą drogę. Są przy tym głęboko ludzcy i z wyjątkiem paru postaci drugoplanowych, nie mają cech szablonowych, lecz wyraźną indywidualność i interesującą sylwetkę psychiczną. W miarę zbliżania się filmu ku końcowi, rysunek postaci jest coraz wyraźniejszy i kiedy na ekranie ukazuje się słowo „koniec", żegnamy się z gromadką ludzi, którzy z przelotnych znajomych zmienili się w istoty bliskie, odmalowane przez realizatora z całą żarliwością i pasją twórczą — istoty z krwi i ciała.
Aleksander Ford umie nie tylko mierzyć tempo filmu, znajdując właściwą równowagę między poszczególnymi scenami i harmonijne przejścia z jednego kompleksu scen do następnego, ale co ważniejsze, potrafi odpowiednio wygrać aktora, wydobywając z niego maksimum prawdy, gestu i słowa. Mały Dawidek (Złotnicki), stary Libermann (Godik), Bronek (Fijewski), Jadzia (Broniewska) — to doskonale kreacje aktorskie. Błędem natomiast jest powierzenie kilku drugoplanowych ról, rutynowanym aktorom, których sylwetki i specyficzny sposób gry, pozbawiają odtwarzane postaci pierwiastka szczerości. Innymi słowy — wielkie i znane nazwiska są tu raczej przeszkodą dla reżysera, a nie pomocą. Można mieć również pewne zastrzeżenia co do sposobu wypowiadania dialogu przez niektórych aktorów teatralnych.
Na zakończenie wreszcie kilka słów o oprawie plastycznej filmu. Jest ona technicznie bezbłędna, a sceny powstania nie ustępują najlepszym wzorom z filmów zagranicznych, czy to radzieckich czy nowej szkoły włoskiej — tyle jest w nich bowiem szczerego i dramatycznego realizmu. Nie można tego powiedzieć natomiast o świetnych, skądinąd, scenach w kanałach, które od strony wizualnej są przepoetyzowane i nie posiadają dostatecznego nastroju grozy. Światełka i cienie, błąkające się po wodzie i sklepieniu kanałów, są lekkim ukłonem w stronę formalnych efektów, zupełnie niepotrzebnie zakłócających właściwą atmosferę. Muzyka Romana Palestra dodaje „Ulicy Granicznej" wiele walorów emocjonalnych, pogłębia dramatyczną akcję i w scenach powstania stwarza wspaniale dźwiękowe tło dla heroicznej walki bojowników o wolność. I tu technicznie, jeśli chodzi o zgranie elementów słowa, muzyki i obrazu, „Ulica Graniczna" — jest wzorowa i bezbłędna.
Aleksander Ford stworzył film, który może i powinien stać się przykładem dla innych realizatorów, wzorem uczciwej i rzetelnej pracy świadomego swych celów twórcy filmowego, który wie jak posługiwać się środkami sztuki filmowej, by wyrazić na ekranie w sposób prawdziwy i przekonywający, przemyślaną artystyczną koncepcję.
JERZY TOEPLITZ
Te uwagi natury ogólnej nasuwają się nieodparcie, jako refleksja po obejrzeniu „Ulicy Granicznej". Oto film, którego wartość oparta jest na fundamentach doskonale go opanowania rzemiosła filmowego. W pewnym sensie film Forda jest utworem klasycznym, nie sili się bowiem na rewolucyjne eksperymenty formalne i nie imponuje widzowi błyskami nieoczekiwanych koncepcyj scenariuszowych czy realizatorskich. „Ulica Graniczna" jest prosta i czytelna. Nie ma w niej żadnych hermetycznie zamkniętych tajemnic, których by nie potrafił odcyfrować przeciętny widz, nie posiadający odpowiedniego estetycznego przygotowania. W tej prostocie czytelności tkwi zarówno siła przekonywająca filmu, jak i sprawdzian talentu jego twórcy.
Rytm „Ulicy Granicznej" i narastanie konfliktów, aż do heroicznego finału powstania w ghetcie warszawskim, świadczą o doskonałym opanowaniu repertuaru środków artystycznych. Montaż pierwszej części — raczej powolny, podkreśla beztroską (pozornie) atmosferę warszawskiego podwórka w 1939 roku. Wybuch wojny wprowadza nowe elementy kontrastujące z wrześniową idyllą. Obserwujemy, jak przeistacza się świat bohaterów filmu — dzieci, i jak zostaje wciągnięty w orbitę tragicznych zagadnień, przygniatających ponad miarę młode pokolenie. Aleksander Ford doskonale prowadzi wielowątkową akcję, nie gubi aktorów dramatu, przechodząc bez chropowatości z jednego środowiska do drugiego i stwarzając coraz to pełniejszy i coraz to głębszy obraz warszawskiej okupacyjnej rzeczywistości.
Dwa elementy istotne dla opowieści filmowej — bieg czasu i przemiany ludzkich charakterów, znalazły w „Ulicy Granicznej" właściwy wyraz. Film płynie gładko. To banalne określenie najlepiej charakteryzuje metodę twórczą reżysera. Widz z zainteresowaniem śledzi losy bohaterów, którzy na jego oczach przeżywają konflikty dramatyczne, błądzą i znajdują właściwą drogę. Są przy tym głęboko ludzcy i z wyjątkiem paru postaci drugoplanowych, nie mają cech szablonowych, lecz wyraźną indywidualność i interesującą sylwetkę psychiczną. W miarę zbliżania się filmu ku końcowi, rysunek postaci jest coraz wyraźniejszy i kiedy na ekranie ukazuje się słowo „koniec", żegnamy się z gromadką ludzi, którzy z przelotnych znajomych zmienili się w istoty bliskie, odmalowane przez realizatora z całą żarliwością i pasją twórczą — istoty z krwi i ciała.
Aleksander Ford umie nie tylko mierzyć tempo filmu, znajdując właściwą równowagę między poszczególnymi scenami i harmonijne przejścia z jednego kompleksu scen do następnego, ale co ważniejsze, potrafi odpowiednio wygrać aktora, wydobywając z niego maksimum prawdy, gestu i słowa. Mały Dawidek (Złotnicki), stary Libermann (Godik), Bronek (Fijewski), Jadzia (Broniewska) — to doskonale kreacje aktorskie. Błędem natomiast jest powierzenie kilku drugoplanowych ról, rutynowanym aktorom, których sylwetki i specyficzny sposób gry, pozbawiają odtwarzane postaci pierwiastka szczerości. Innymi słowy — wielkie i znane nazwiska są tu raczej przeszkodą dla reżysera, a nie pomocą. Można mieć również pewne zastrzeżenia co do sposobu wypowiadania dialogu przez niektórych aktorów teatralnych.
Na zakończenie wreszcie kilka słów o oprawie plastycznej filmu. Jest ona technicznie bezbłędna, a sceny powstania nie ustępują najlepszym wzorom z filmów zagranicznych, czy to radzieckich czy nowej szkoły włoskiej — tyle jest w nich bowiem szczerego i dramatycznego realizmu. Nie można tego powiedzieć natomiast o świetnych, skądinąd, scenach w kanałach, które od strony wizualnej są przepoetyzowane i nie posiadają dostatecznego nastroju grozy. Światełka i cienie, błąkające się po wodzie i sklepieniu kanałów, są lekkim ukłonem w stronę formalnych efektów, zupełnie niepotrzebnie zakłócających właściwą atmosferę. Muzyka Romana Palestra dodaje „Ulicy Granicznej" wiele walorów emocjonalnych, pogłębia dramatyczną akcję i w scenach powstania stwarza wspaniale dźwiękowe tło dla heroicznej walki bojowników o wolność. I tu technicznie, jeśli chodzi o zgranie elementów słowa, muzyki i obrazu, „Ulica Graniczna" — jest wzorowa i bezbłędna.
Aleksander Ford stworzył film, który może i powinien stać się przykładem dla innych realizatorów, wzorem uczciwej i rzetelnej pracy świadomego swych celów twórcy filmowego, który wie jak posługiwać się środkami sztuki filmowej, by wyrazić na ekranie w sposób prawdziwy i przekonywający, przemyślaną artystyczną koncepcję.
JERZY TOEPLITZ
Do czytania
- Sztuka plakatu filmowego FILM: 12/1949, strona 4
- Tragiczny pościg / Miasto westchnień FILM: 12/1949, strona 6
- Walory realizacji FILM: 12/1949, strona 8
- Nasz obiektyw: Oświęcim Girls / Dwie lokomotywy FILM: 12/1949, strona 12
Pozostałe strony
- strona 1 wydanie: 12/1949
- strona 2 wydanie: 12/1949
- strona 3 wydanie: 12/1949
- strona 4 wydanie: 12/1949
- strona 5 wydanie: 12/1949
- strona 6 wydanie: 12/1949
- strona 7 wydanie: 12/1949
- strona 8 wydanie: 12/1949
- strona 9 wydanie: 12/1949
- strona 10 wydanie: 12/1949
- strona 11 wydanie: 12/1949
- strona 12 wydanie: 12/1949
- strona 13 wydanie: 12/1949
- strona 14 wydanie: 12/1949
- strona 15 wydanie: 12/1949
- strona 16 wydanie: 12/1949