Coś z konfekcji
ALICJA UCIEKA PO RAZ OSTATNI (Alice ou la dernière fugue). Reżyseria: Claude Chabrol. Wykonawcy: Sylvia Kristel, Charles Vanel, Jean Carmet, André Dussollier i inni. Francja, 1976.
Kiedy Sylvia Kristel pojawia się na ekranie bez stroju, osłania swe wdzięki gestem, który każe myśleć o Wenus Botticellego, ale należy także do tradycyjnego kanonu w przedstawianiu Ewy wypędzanej z raju. Kim więc jest w zamierzeniu reżysera - Wenus czy Ewą? Na to pytanie, jak i na wiele innych, nie otrzymamy odpowiedzi. W każdym razie jest także Alicją Po Drugiej Stronie Lustra, skoro nosi nazwisko Carol (tylko dwie literki różnicy z Lewisem Carrollem), a ekranowy obraz co jakiś czas faluje, właśnie tak, jak tego doświadcza jej imienniczka, kiedy już wdrapała się na kominek i dotknęła dłonią chłodnej tafli zwierciadła. Można też w filmie dostrzec coś z Kafki i coś z Sartre'a, tego od „drzwi zamkniętych"; uważny widz może się zabawić w odczytywanie innych jeszcze tropów - literackich, malarskich, muzycznych. Pytanie tylko, czemu to wszystko służy w filmie „Alicja ucieka po raz ostatni"?
Osobiście sądzę, że niczemu. Kino lubi takie wycieczki w krainę snu pracowicie utkanego z aluzji; nosi to nawet uczoną nazwę onirycznej poetyki. Claude Chabrol zrobił film rozrywkowy, choć odmienny od tego, co znamy z jego twórczości. Zamiast precyzyjnej akcji w konwencji czarnego kryminału - nastrój i dwuznaczność. A że zrobił to w sposób kulturalny, ogląda się film z przyjemnością, szczególnie po serii płaskich fars i rozpaczliwych melodramatów, których nam kino francuskie nie szczędzi. Metafizyczne rozwiązanie potraktować można jako żart, ale równie dobrze odczuć dreszczyk niepokoju, śledząc schodzenie Alicji w mroczną czeluść. „To coś w rodzaju piekła" - wyjaśnia Charles Vanel i od dobrej woli widza zależy, jak to wyjaśnienie potraktuje. Tak się bowiem składa, że film trafia na nasze ekrany w chwili, kiedy pasjonujemy się „życiem po życiu" w wydaniu z „Przekroju" albo z „Tygodnika Powszechnego". Też jak kto woli. Zapowiada to większe zainteresowanie metafizycznymi przygodami Alicji niż przed rokiem we Francji. A dla sceptyków pozostaje Sylvia Kristel prezentująca także trzy suknie i jeden peniuar: paryska konfekcja najwyższej jakości.
Andrzej Kołodyński
Do czytania
- Musimy trochę czarować. Rozmowa z Jerzym Śnieżawskim FILM: 27/1978, strona 2
- Podróż do cywilizacji FILM: 27/1978, strona 8
- Coś z konfekcji FILM: 27/1978, strona 9
- Wyłuskane z codzienności. Rozmowa ze Zbigniewem Kamińskim FILM: 27/1978, strona 10
Pozostałe strony
- strona 1 wydanie: 27/1978
- strona 2 wydanie: 27/1978
- strona 3 wydanie: 27/1978
- strona 4 wydanie: 27/1978
- strona 5 wydanie: 27/1978
- strona 6 wydanie: 27/1978
- strona 7 wydanie: 27/1978
- strona 8 wydanie: 27/1978
- strona 9 wydanie: 27/1978
- strona 10 wydanie: 27/1978
- strona 11 wydanie: 27/1978
- strona 12 wydanie: 27/1978
- strona 13 wydanie: 27/1978
- strona 14 wydanie: 27/1978
- strona 15 wydanie: 27/1978
- strona 16 wydanie: 27/1978
- strona 17 wydanie: 27/1978
- strona 18 wydanie: 27/1978
- strona 19 wydanie: 27/1978
- strona 20 wydanie: 27/1978
- strona 21 wydanie: 27/1978
- strona 22 wydanie: 27/1978
- strona 23 wydanie: 27/1978
- strona 24 wydanie: 27/1978