Sztuka i banały
Jeden z tych filmów, który może pogodzić wszystkich. Gdy ktoś wymaga od kina ważkich treści społecznych i politycznych, znajduje je tutaj aż w nadmiarze, jeśli ktoś szuka jedynie rozrywki, też się nie rozczaruje. „Zeznania komisarza policji przed prokuratorem republiki” łączą pasję polityczną z wartką i pomysłową akcją. W sumie jest to bliskie ideału pojednanie ambicji artystycznych z masowością.
Mamy w tym filmie zbitkę kilku konwencji. Przede wszystkim jest to utwór sensacyjny ze wszystkimi mniej lub bardziej stereotypowymi rozwiązaniami tego gatunku. Z jednej strony mafia, działająca bezwzględnie i prawie wszechwładna, z drugiej — samotny policjant, będący obrońcą sprawiedliwości. Po wtóre jest to melodramat. Melodramatyczna jest motywacja czynów głównego bohatera, melodramatyczny charakter ma finał całej historii. Po trzecie wreszcie jest to rzecz z gatunku filmów sądowych. Dowodzi się tu, jak to robiono już setki czy tysiące razy, że prawo nie przystaje do rzeczywistości ludzkiej i w pewnych, szczególnych sytuacjach sankcjonuje zwyczajną niesprawiedliwość.
Biorąc rzecz abstrakcyjnie, „Zeznania komisarza policji przed prokuratorem republiki” to mieszanka stereotypów sytuacyjnych i psychologicznych oraz banałów intelektualnych. Komisarz policji zaciekle tropi przestępców, ponieważ podziwiał człowieka, którego kiedyś zabiła mafia. Z tych samych powodów naraża się na więzienie i śmierć. Na dobrą sprawę, cóż to za motywacja psychologiczna? Z kolei młody prokurator pozbawia policjanta funkcji, ponieważ wierzy w abstrakcyjne prawo. I znowu chciałoby się zapytać: co to jest? Ile tu zwykłych uproszczeń? Banał psychologiczny, w dodatku wielce egzaltowany, splata się ze zwykłą symplifikacją. Jeśli zaś dodać do tego jeszcze nader demonicznego przestępcę, będziemy mieli całość, którą — przynajmniej z pozoru — trudno wręcz znieść. W rzeczywistości jest jednak zupełnie inaczej.
Od dawna przywykliśmy sądzić, że schematyzm szkodzi sztuce. Skoro pojawia się stereotyp, tym samym giną ważkie treści. W ten sposób w świadomości naszej niemal na stałe połączyły się trzy rzeczy: oryginalność, wartości poznawcze, ambicje artystyczne. Ponieważ z kolei nie można skonstruować zwartej i wartkiej fabuły bez psychologicznych stereotypów, sztuka ambitna coraz częściej całkowicie odwraca się od fabuły, tracąc w ten sposób kontakt z szerszą widownią.
Utwory takie jak film Damianiego zmuszają jednak do pewnych refleksji. Czy są tu banały intelektualne i rozwiązania najzupełniej zużyte? Bez wątpienia. Czy mamy w tym przypadku do czynienia z utworem ambitnym i wartościowym poznawczo? Na pewno. Jakie więc wynikają stąd wnioski?
Przynajmniej jedna rzecz narzuca się w sposób całkiem oczywisty. Schematyzm psychologiczny, wyraźne podziały na dobro i zło, operowanie postaciami jednoznacznie czarnymi i białymi, a wreszcie stereotypowość fabularna nie szkodzą sztuce, gdy stawia sobie zadania społeczne. Dzieło, które nie mówi nic nowego o tajnikach duszy ludzkiej, może być odkrywcze, ba, zgoła rewelacyjne jako obraz takiej czy innej sytuacji społecznej. Funkcjonuje ono bowiem na prawach modelu. W konstrukcji modelowej natomiast uproszczenia są najzwyczajniej niezbędne, gdyż tylko dzięki nim możemy uchwycić mechanizmy rządzące rzeczywistością. Rozumieć to także upraszczać. Oczywiście, byleby nie za bardzo.
Trafiamy tu na jedną z najbardziej istotnych spraw, z którymi boryka się sztuka współczesna. Chodzi o pytanie, do jakiego stopnia w poznaniu artystycznym niezbędny jest zwykły banał. Nie ulega wątpliwości, że awangarda artystyczna, nawet za cenę niezrozumiałości, pragnie się całkowicie wyzbyć stereotypów. I niewątpliwie na tej drodze osiąga bardzo często ciekawe skutki poznawcze. Ale za jaką cenę? Wydaje się, iż płaci się tutaj rezygnacją z poznania obiektywnej rzeczywistości i coraz bardziej postępującą subiektywizacją świata. Odpowiednio do tego nawet rzeczywiste odkrycia sztuki awangardowej przestają mieć istotne znaczenie społeczne. Natomiast filmy takie jak „Zeznania komisarza policji...” pokazują, że artysta, jeśli przekazuje istotne prawdy na temat otaczającego go świata, nie musi się lękać banałów i stereotypów. Wykorzystuje je bowiem dla prawdy z jak najlepszym skutkiem.
JERZY NIECIKOWSKI
Mamy w tym filmie zbitkę kilku konwencji. Przede wszystkim jest to utwór sensacyjny ze wszystkimi mniej lub bardziej stereotypowymi rozwiązaniami tego gatunku. Z jednej strony mafia, działająca bezwzględnie i prawie wszechwładna, z drugiej — samotny policjant, będący obrońcą sprawiedliwości. Po wtóre jest to melodramat. Melodramatyczna jest motywacja czynów głównego bohatera, melodramatyczny charakter ma finał całej historii. Po trzecie wreszcie jest to rzecz z gatunku filmów sądowych. Dowodzi się tu, jak to robiono już setki czy tysiące razy, że prawo nie przystaje do rzeczywistości ludzkiej i w pewnych, szczególnych sytuacjach sankcjonuje zwyczajną niesprawiedliwość.
Biorąc rzecz abstrakcyjnie, „Zeznania komisarza policji przed prokuratorem republiki” to mieszanka stereotypów sytuacyjnych i psychologicznych oraz banałów intelektualnych. Komisarz policji zaciekle tropi przestępców, ponieważ podziwiał człowieka, którego kiedyś zabiła mafia. Z tych samych powodów naraża się na więzienie i śmierć. Na dobrą sprawę, cóż to za motywacja psychologiczna? Z kolei młody prokurator pozbawia policjanta funkcji, ponieważ wierzy w abstrakcyjne prawo. I znowu chciałoby się zapytać: co to jest? Ile tu zwykłych uproszczeń? Banał psychologiczny, w dodatku wielce egzaltowany, splata się ze zwykłą symplifikacją. Jeśli zaś dodać do tego jeszcze nader demonicznego przestępcę, będziemy mieli całość, którą — przynajmniej z pozoru — trudno wręcz znieść. W rzeczywistości jest jednak zupełnie inaczej.
Od dawna przywykliśmy sądzić, że schematyzm szkodzi sztuce. Skoro pojawia się stereotyp, tym samym giną ważkie treści. W ten sposób w świadomości naszej niemal na stałe połączyły się trzy rzeczy: oryginalność, wartości poznawcze, ambicje artystyczne. Ponieważ z kolei nie można skonstruować zwartej i wartkiej fabuły bez psychologicznych stereotypów, sztuka ambitna coraz częściej całkowicie odwraca się od fabuły, tracąc w ten sposób kontakt z szerszą widownią.
Utwory takie jak film Damianiego zmuszają jednak do pewnych refleksji. Czy są tu banały intelektualne i rozwiązania najzupełniej zużyte? Bez wątpienia. Czy mamy w tym przypadku do czynienia z utworem ambitnym i wartościowym poznawczo? Na pewno. Jakie więc wynikają stąd wnioski?
Przynajmniej jedna rzecz narzuca się w sposób całkiem oczywisty. Schematyzm psychologiczny, wyraźne podziały na dobro i zło, operowanie postaciami jednoznacznie czarnymi i białymi, a wreszcie stereotypowość fabularna nie szkodzą sztuce, gdy stawia sobie zadania społeczne. Dzieło, które nie mówi nic nowego o tajnikach duszy ludzkiej, może być odkrywcze, ba, zgoła rewelacyjne jako obraz takiej czy innej sytuacji społecznej. Funkcjonuje ono bowiem na prawach modelu. W konstrukcji modelowej natomiast uproszczenia są najzwyczajniej niezbędne, gdyż tylko dzięki nim możemy uchwycić mechanizmy rządzące rzeczywistością. Rozumieć to także upraszczać. Oczywiście, byleby nie za bardzo.
Trafiamy tu na jedną z najbardziej istotnych spraw, z którymi boryka się sztuka współczesna. Chodzi o pytanie, do jakiego stopnia w poznaniu artystycznym niezbędny jest zwykły banał. Nie ulega wątpliwości, że awangarda artystyczna, nawet za cenę niezrozumiałości, pragnie się całkowicie wyzbyć stereotypów. I niewątpliwie na tej drodze osiąga bardzo często ciekawe skutki poznawcze. Ale za jaką cenę? Wydaje się, iż płaci się tutaj rezygnacją z poznania obiektywnej rzeczywistości i coraz bardziej postępującą subiektywizacją świata. Odpowiednio do tego nawet rzeczywiste odkrycia sztuki awangardowej przestają mieć istotne znaczenie społeczne. Natomiast filmy takie jak „Zeznania komisarza policji...” pokazują, że artysta, jeśli przekazuje istotne prawdy na temat otaczającego go świata, nie musi się lękać banałów i stereotypów. Wykorzystuje je bowiem dla prawdy z jak najlepszym skutkiem.
JERZY NIECIKOWSKI