Publiczność wie więcej
Afera Watergate, którą nie tak dawno jeszcze żyła Ameryka, jest tematem filmu „Wszyscy ludzie prezydenta" (All the President's Men), opartego na książce dwóch reporterów z „Washington Post" — Roberta Woodwarda i Carla Bernsteina. Role dziennikarzy grają Robert Redford i Dustin Hoffman, reżyseruje Alan J. Pakula. Pierwsze zdjęcia odbyły się w budynku Watergate, miejscu włamania, które stało się przed trzema laty początkiem politycznego skandalu. Na planie znalazł się czarnoskóry strażnik Frank Wills, jedyny autentyczny uczestnik wydarzeń, powtarzając własną rolę z owej czerwcowej nocy. Film ma być rekonstrukcją w stylu ściśle dokumentalnym. Ogromny budżet 6 milionów dolarów pochłania w dużej mierze budowa dokładnych kopii tych miejsc, do których nie udało się wejść filmowcom. Są to między innymi pomieszczenia redakcji „Washington Post”, ale szefowie pisma Benjamin Bradlee, Howard Simons i Harry Rosenfeld nie zgodzili się na użycie swoich nazwisk w filmie. — Jesteśmy pełni podziwu dla dokładności realizatorów, ale nie mamy żadnej kontroli nad filmem — te słowa cytuje tygodnik „Newsweek”.
Tematem interesowało się wielu reżyserów — między innymi francuski twórca głośnych filmów politycznych Costa-Gavras. Robert Redford myślał jednak o jego realizacji już w roku 1972. Grał wtedy w filmie „Kandydat” i zetknął się z dziennikarzami, którzy omawiali sprawę włamania do budynku Watergate. — Uderzyło mnie ich przekonanie, że za całą sprawą kryją się ludzie Nixona, a także cyniczna pewność, iż fakty nigdy nie wyjdą na światło dzienne. Redford przekonał się wkrótce, że szczegóły podali tylko Woodward i Bernstein, skądinąd drobne plotki dziennikarskie, nie mający dotychczas nic ze sobą wspólnego. Próby skontaktowania się z nimi okazały się początkowo niemożliwe: sprawa była zbyt „gorąca” politycznie. Dopiero po opublikowaniu książki, która stała się sensacją, można było mówić o filmie. Prawa ekranizacji chciał zakupić Dustin Hoffman. Redford był jednak pierwszy. W rezultacie film finansuje wytwórnia Warner Bros, Redford działa natomiast jako producent i wykonawca roli Woodwarda. To on zaprosił Hoffmana do roli Bernsteina.
Scenariusz napisał William Goldman („Butch Cassidy and the Sundance Kid”): — Zdaje się, że to pierwszy w historii film, którego publiczność będzie wiedzieć więcej od bohaterów. Wszyscy znają już przebieg sprawy, jak więc opowiedzieć ją tak, żeby nadal interesowała? W dodatku chodzi o rok 1972, nie 1975. To już film historyczny niemal w takim stopniu, jak „Prywatne życie Elżbiety i Essexa”.
Richard Nixon i jego współpracownicy ukazani zostaną na ekranie tylko we fragmentach kronik i dokumentów. Realizatorzy wydobyć chcą w ten sposób kontrast pomiędzy szarymi dziennikarzami i światem potęg politycznych całkowicie przed nimi zamkniętym. Problem moralny stwarza fakt, iż dziennikarze posługiwali się metodami nie zawsze zgodnymi z etyką. Podobny temat Alan J. Pakula poruszał już w filmie „The Parallax View” (pisaliśmy o nim w numerze 50 z ub. r.). Dziś mówi: Żyjemy w społeczeństwie, w którym każdy oczekuje wielkich gestów, bohatera „większego niż życie”. Tymczasem w filmie pokazujemy prawdziwą historię, gdzie to, co wydaje się niemożliwe, osiągnięte zostało dzięki obsesji wyławiania szczegółów, dzięki nieustannemu sprawdzaniu i łączeniu elementów łamigłówki przez ludzi, o których nikt nigdy nie słyszał. Jest to w gruncie rzeczy tradycyjnie amerykański temat: wiara w siłę jednostki — temat, który powraca w momencie, kiedy zaczęliśmy właśnie tę wiarę tracić,
Nie ma w tej chwili drugiego filmu w Ameryce, którego realizację otaczałoby tak wielkie zainteresowanie. — Jeżeli film okaże się tylko dobry — mówi scenarzysta Goldman — nikomu to nie wystarczy.
LEILA SORELL
Tematem interesowało się wielu reżyserów — między innymi francuski twórca głośnych filmów politycznych Costa-Gavras. Robert Redford myślał jednak o jego realizacji już w roku 1972. Grał wtedy w filmie „Kandydat” i zetknął się z dziennikarzami, którzy omawiali sprawę włamania do budynku Watergate. — Uderzyło mnie ich przekonanie, że za całą sprawą kryją się ludzie Nixona, a także cyniczna pewność, iż fakty nigdy nie wyjdą na światło dzienne. Redford przekonał się wkrótce, że szczegóły podali tylko Woodward i Bernstein, skądinąd drobne plotki dziennikarskie, nie mający dotychczas nic ze sobą wspólnego. Próby skontaktowania się z nimi okazały się początkowo niemożliwe: sprawa była zbyt „gorąca” politycznie. Dopiero po opublikowaniu książki, która stała się sensacją, można było mówić o filmie. Prawa ekranizacji chciał zakupić Dustin Hoffman. Redford był jednak pierwszy. W rezultacie film finansuje wytwórnia Warner Bros, Redford działa natomiast jako producent i wykonawca roli Woodwarda. To on zaprosił Hoffmana do roli Bernsteina.
Scenariusz napisał William Goldman („Butch Cassidy and the Sundance Kid”): — Zdaje się, że to pierwszy w historii film, którego publiczność będzie wiedzieć więcej od bohaterów. Wszyscy znają już przebieg sprawy, jak więc opowiedzieć ją tak, żeby nadal interesowała? W dodatku chodzi o rok 1972, nie 1975. To już film historyczny niemal w takim stopniu, jak „Prywatne życie Elżbiety i Essexa”.
Richard Nixon i jego współpracownicy ukazani zostaną na ekranie tylko we fragmentach kronik i dokumentów. Realizatorzy wydobyć chcą w ten sposób kontrast pomiędzy szarymi dziennikarzami i światem potęg politycznych całkowicie przed nimi zamkniętym. Problem moralny stwarza fakt, iż dziennikarze posługiwali się metodami nie zawsze zgodnymi z etyką. Podobny temat Alan J. Pakula poruszał już w filmie „The Parallax View” (pisaliśmy o nim w numerze 50 z ub. r.). Dziś mówi: Żyjemy w społeczeństwie, w którym każdy oczekuje wielkich gestów, bohatera „większego niż życie”. Tymczasem w filmie pokazujemy prawdziwą historię, gdzie to, co wydaje się niemożliwe, osiągnięte zostało dzięki obsesji wyławiania szczegółów, dzięki nieustannemu sprawdzaniu i łączeniu elementów łamigłówki przez ludzi, o których nikt nigdy nie słyszał. Jest to w gruncie rzeczy tradycyjnie amerykański temat: wiara w siłę jednostki — temat, który powraca w momencie, kiedy zaczęliśmy właśnie tę wiarę tracić,
Nie ma w tej chwili drugiego filmu w Ameryce, którego realizację otaczałoby tak wielkie zainteresowanie. — Jeżeli film okaże się tylko dobry — mówi scenarzysta Goldman — nikomu to nie wystarczy.
LEILA SORELL